Analiza fundamentalna spółki krok po kroku. Najlepsze wskaźniki zadłużenia i rentowności

Analiza fundamentalna spółki krok po kroku. Najlepsze wskaźniki zadłużenia i rentowności
Komentarze: 1
Skomentuj

Analiza fundamentalna czy analiza techniczna? To pytanie zadaje sobie większość początkujących inwestorów, którzy nie do końca są świadomi roli, zastosowań, ale także ograniczeń analizy fundamentalnej. Tymczasem wskaźniki zadłużenia czy rentowności to podstawy inwestowania. Jak więc przeprowadzać analizę fundamentalną spółki i – równie ważne pytanie – do czego jest nam ona potrzebna?

Analiza fundamentalna to ocena sytuacji spółki pod kątem jej zdolności do generowania przychodów i zysków (czy spółka jest dochodowa?); stabilności finansowej i podatności na bankructwo (czy inwestycja jest ryzykowna?); oraz wyceny jej akcji w porównaniu do kondycji biznesowej (czy akcje na giełdzie są tanie?).

Główną rolę w analizie fundamentalnej spółki odgrywają zatem różnego rodzaju wskaźniki finansowe, które powstają po połączeniu co najmniej dwóch różnych danych ze sprawozdania finansowego spółki. Analiza fundamentalna opiera się na trzech grupach wskaźników: wskaźniki rentowności, wskaźniki zadłużenia i wskaźniki wyceny.

Cel analizy fundamentalnej to określić, czy dana spółka jest dochodowa w długim okresie, bezpieczna w krótkim okresie i atrakcyjnie wyceniana dzisiaj.


Analiza techniczna analizy fundamentanej

Obecnie mało kto zagłębia się już bezpośrednio w sprawozdania finansowe spółek. Patrząc na surowe liczby dość trudno jest wyciągać wnioski odnośnie zmiany trendu czy procentowej dynamiki zmian poszczególnych parametrów. O wiele lepiej sprawdza się wizualizacja danych ze sprawozdań na wykresach. Taka analiza fundamentalna jest szybsza, łatwiejsza, skuteczniejsza i o wiele bardziej przyjemna.

Analizując na wykresie wspomniane wskaźniki fundamentalne możemy dość prosto w sposób wizualny ocenić, czy dane parametry (np. ryzyko bankructwa) są wysoko czy nisko w porównaniu do innych spółek, a także czy rosną czy może spadają. Nie trzeba mieć doktoratu z ekonomii, aby stwierdzić, że 1% ryzyka upadłości to mało, a 80% to dużo.


Analiza fundamentalna ma trzy metody oceny

Pierwsza metoda przeprowadzenia analizy fundamentalnej to ocena wartości nominalnej danego wskaźnika. Mówiąc inaczej – staramy się odpowiedzieć na pytanie, czy wartość, na którą patrzymy, jest wysoka czy niska. W ten sposób łatwo ocenić, na przykład, wspomnianą wysokość ryzyka bankructwa albo procentową wysokość zadłużenia względem posiadanych aktywów, czyli tzw. debt-to-assets ratio; lub jakiekolwiek inne wskaźniki zadłużenia.

Nie wszystkie odczyty są jednak zerojedynkowe i nie ze wszystkich można wyciągnąć jednoznaczny wniosek (dla przykładu – czy zadłużenie względem posiadanych aktywów na poziomie 30% to dużo czy mało?). Tu z pomocą przychodzą dwie pozostałe metody oceny spółki pod kątem analizy fundamentalnej.

Drugą interpretację wskaźników analizy fundamentalnej przeprowadza się w sposób historyczny, gdzie obecny odczyt porównujemy do tego, jak wyglądał on dla tej samej spółki w przeszłości. Dzięki temu nawet laik jest w stanie ocenić czy przychody spółki są wyższe dzisiaj niż były pięć lat temu albo czy zadłużenie jest mniejsze obecnie niż rok temu, oraz to, jaki jest trend (czy ogólnie na przestrzeni ostatnich lat przychody rosną, a zadłużenie maleje, czy może na odwrót?). Z takich obserwacji bardzo prosto jest wyciągnąć poprawne wnioski.

Załóżmy jednak, że znaleźliśmy spółkę, której zadłużenie od lat utrzymuje się na stałym poziomie 30%, a przychody regularnie rosną w tempie 3% rocznie. Patrząc na te wartości nominalne ciężko dokonać jednoznacznej oceny. Na niewiele zda się tutaj także analiza historycznego trendu, bo odczyty co roku są praktycznie na stałym poziomie. Tu z pomocą przychodzi nam…

Trzecia metoda analizy fundamentalnej, czyli analiza krzyżowa albo inaczej – analiza porównawcza, która wartość danego wskaźnika odnosi do innych firm z tego samego sektora. Załóżmy, że jakaś pochodna wskaźnika rentowności spółki mówi nam, iż zyski spółki rosną w średnim tempie 10% rocznie. W kolejnym roku prognoza zakłada wzrost o 11%, a w jeszcze kolejnym wraca do 10%. Historycznie ciężko byłoby więc wyciągnąć z tego jakikolwiek wniosek, bo poziom jest raczej stały.

Wtedy do gry właśnie wchodzi analiza krzyżowa, która porównuje dany wynik z wynikami innych spółek działających w tej samej branży. Dzięki temu możliwa jest odpowiedź na pytanie o to, czy wskaźnik rentowności na poziomie 10%, to wynik dobry, zły, czy przeciętny. Porównując dany odczyt z innymi spółkami z branży zyskujemy jakiś punkt odniesienia. To niejako analiza sektorowa.

Porównujmy tylko jabłka z jabłkami, a gruszki z gruszkami

Tutaj jednak bardzo ważne jest, aby nie próbować odnosić wyników poszczególnych spółek do całego rynku albo do jakiejś ogólnej uniwersalnej średniej, która może być prawdziwa dla całego rynku, ale nigdy nie będzie prawdziwa dla żadnej z poszczególnych spółek wchodzącej w skład tego rynku.

To trochę tak, jak w tym powiedzeniu, że pan i pies mają średnio po trzy nogi. Z punktu widzenia statystyki jest to prawda, ale w rzeczywistości ani pan, ani pies, nie mają trzech nóg. Dlatego jakikolwiek sens będzie miało odnoszenie danego wyniku tylko do podobnych parametrów w tej samej grupie, czyli w przypadku giełdy – w tej samej branży.

Zupełnie inne znaczenie będzie miała marża na poziomie 10% w dojrzałej branży sklepów detalicznych, gdzie panuje ogromna konkurencja i presja na niskie ceny; a zupełnie inaczej popatrzylibyśmy na marżę 10% w przypadku innowacyjnej spółki technologicznej, która ma praktycznie monopol na swój produkt czy usługę. W pierwszym przypadku wynik 10% byłby zdecydowanie powyżej średniej, która wynosi, powiedzmy, 5%; ale w drugim przypadku 10% marży to byłaby katastrofa, bo tu średnia wynosi już około 30%


Czego szukamy podczas analizy fundamentalnej?

Przeprowadzając analizę fundamentalną spółki, chcemy widzieć, że pozytywne wskaźniki (wskaźniki rentowności, zyskowności) po pierwsze rosną, a po drugie, że znajdują się powyżej średniej dla danej branży. W przypadku wskaźników negatywnych (wskaźniki zadłużenia, ryzyka bankructwa) na odwrót – mają spadać i znajdować się poniżej średniej typowej dla danego sektora.

Wizualizując te dane na wykresie, nie trzeba żadnej skomplikowanej książki o podstawach inwestowania, ani lat studiów ekonomicznych, aby wyciągnąć z nich poprawne wnioski.

Cel analizy fundamentalnej to odpowiedzieć sobie na trzy kluczowe pytania:

  1. Czy moja spółka jest dochodowa?
  2. Czy jej sytuacja finansowa jest stabilna?
  3. Czy akcje na giełdzie są dzisiaj uczciwie wyceniane?

Do tego potrzebny będzie dobry zestaw wskaźników rentowności, wskaźników zadłużenia i wskaźników wyceny, z których głównie składa się analiza fundamentalna. Tworzyć można setki różnych wskaźników na bazie danych wyciągniętych ze sprawozdań finansowych, ale tutaj skupmy się na kilku podstawowych, które są najbardziej uniwersalne i sprawdzą się w większości przypadków.


Analiza fundamentalna: najlepsze wskaźniki

Przy doborze odpowiednich wskaźników do oceny danej spółki idealnie co prawda byłoby brać pod uwagę to, w jakiej branży dana firma funkcjonuje. W przypadku starych spółek o ugruntowanych zyskach i długiej historii lepiej sprawdzi się, na przykład wskaźnik P/E, ale już przy firmach młodych, które są w początkowej fazie rozwoju, warto zastosować EV/EBITDA. Dla spółek, które nie generują jeszcze zysku, ważniejsze z kolei będą P/CFO albo P/S i tak dalej.

To wszystko prawda, ale stawiając pierwsze kroki w analizie fundamentalnej nie ma sensu za bardzo kombinować i utrudniać sobie życia. Poniższą listę mocno więc okroiłem i sporządziłem zgodnie z zasadą Pareto, gdzie 20% wysiłku włożonego w analizę fundamentalną wskaźników rentowności, zadłużenia czy wyceny powinno odpowiadać za 80% rezultatów.


Wskaźniki rentowności – czy spółka zarabia pieniądze?

Wskaźniki rentowności, czy inaczej zyskowności, to najważniejsza grupa wskaźników, od których zaczyna się analiza fundamentalna. Wskaźniki rentowności służą do tego, aby ocenić czy inwestujemy w spółkę dochodową, to znaczy taką, która nie tylko generuje coraz więcej zysku, ale też taką, która – zgodnie z prognozami – będzie tego zysku generowała jeszcze więcej.

Jest to szalenie istotne, ponieważ zdolność do generowania coraz większych zysków determinuje to, czy kolejni inwestorzy w przyszłości będą chcieli zapłacić za nasze akcje coraz więcej pieniędzy. Jeśli kolejni akcjonariusze nie będą mogli otrzymać od danych akcji więcej w zamian (więcej przychodów, więcej zysku, więcej gotówki, więcej dywidend), to dlaczego kiedyś mieliby chcieć zapłacić za te akcje więcej niż są one warte obecnie?

Żaden inwestor nie ma zatem prawa mieć w portfelu spółki, która jest niedochodowa lub będzie niedochodowa w niedalekiej przyszłości. Jedyne realne inwestycje, które mogą przynieść podtrzymywalny sukces w dłuższym horyzoncie, to inwestycje w spółki o rosnących parametrach zyskowności. Koniec i kropka.

Ta zasada obowiązywała sto lat temu, obowiązuje dzisiaj i będzie obowiązywała za kolejnych sto lat, bo wynika ona z podstaw ekonomii – im więcej akcjonariusz dostaje od swojej spółki, tym więcej będzie skłonny zapłacić za to, żeby stać się posiadaczem jej akcji. Tak działała, działa i będzie działała analiza fundamentalna. Cała reszta to spekulacja.

A zatem…


Analiza fundamentalna: wskaźniki zyskowności

-> Revenue / Sales (przychody spółki)

Historyczne przychody spółki. Od przychodów wszystko się zaczyna. Przychody powstają w momencie, w którym spółka sprzedaje swój towar czy usługę.

Są tylko trzy sposoby na zwiększenie przychodów – sprzedanie tego samego produktu większej liczbie osób; stworzenie innych produktów i sprzedanie ich tym samym klientom; podniesienie ceny produktu. Idealnie, jeśli firma stosuje te strategie łącznie, ale najlepiej, jeśli nacisk położony jest na punkt drugi, ponieważ w ten sposób nie istnieje żadna granica dalszego rozwoju.

Jak interpretować przychody? Chcemy, żeby po pierwsze – były one rosnące na przestrzeni ostatnich lat, a po drugie – żeby dynamika tego wzrostu była wyższa niż średnia w danej branży, czyli żeby spółka przychodów generowała coraz więcej i coraz szybciej.

-> Revenue Estimates for the Next 1&2 Fiscal Years Ahead (prognozy przychodów)

Historyczne przychody są ważne, bo pozwalają ocenić, czy firma realnie potrafi generować coraz większą sprzedaż. Pardon – czy potrafiła generować coraz większą sprzedaż w przeszłości.

To ważne, ale jeszcze ważniejsze jest, żeby potrafiła zwiększać sprzedaż także w przyszłości. Tu do gry wchodzą prognozy najlepszych analityków, ale prognozy nie odnośnie ceny docelowej akcji, co często jest trochę wróżeniem z fusów, tylko prognozy wskaźników rentowności na kolejne lata.

Standardowo – chcemy, żeby prognozy przychodów na kolejne lata były wyższe niż obecna sprzedaż, ale dodatkowo chcemy też, aby te prognozy miesiąc po miesiącu rosły, tj. były rewidowane w górę.

-> Net income (zysk netto)

Po uzyskaniu przychodu i po odjęciu kosztów uzyskania tego przychodu, zapłaceniu wynagrodzeń, faktur, czynszu, podatku; spółce zostaje zysk netto. Zysk ten może być wypłacony jako dywidenda albo zostawiony w kasie spółki i przeniesiony do dyspozycji na kolejny rok.

Zysk netto jest ważny, bo rachunek zysków i strat musi się zgadzać, ale nie jest to wskaźnik najważniejszy. Zysk netto jest pojęciem księgowym, którym dość łatwo manipulować zawyżając lub zaniżając go z kwartału na kwartał, w zależności od potrzeb.

Niemniej, praktycznie każda analiza fundamentalna bierze go pod uwagę, a jego interpretacja jest taka sama, jak w przypadku przychodów. Chcemy, żeby rósł i to, żeby rósł w tempie szybszym niż branża.

-> EPS Estimates for 1&2 Fiscal Years Ahead (prognozy zysku na kolejne lata)

Prognozy zysku na kolejne lata. EPS jest skrótem od Earnings Per Share, czyli zysku przypadającego na jedną akcję. To po prostu cały zysk netto (Net income) podzielony na liczbę akcji w obiegu. Dzięki temu na późniejszym etapie łatwiej będzie odnosić cenę jednostkową akcji do tego, ile zysku netto przypada na tę jedną akcję.

Wartości EPS nie należy rozpatrywać w sensie bezwzględnej wysokości, ponieważ to zależy od skali działalności spółki. Dla jednej firmy 10 mln zysku to będzie bardzo dobry wynik, a dla drugiej fatalny.

Te parametry rozpatrujemy zatem metodą historyczną (czy zysk/prognozy rosną?) oraz krzyżową/porównawczą (czy rosną szybciej niż dla całej branży?).

-> Cash from Operations (gotówka z działalności operacyjnej)

Zyski to nie gotówka. Niejedna spółka zbankrutowała, pomimo tego, że na papierze do samego końca wykazywała zyski netto. Trudno jednak zbankrutować posiadając gotówkę na rachunkach bankowych.

Net income należy więc traktować jako pojęcie księgowe, trochę wirtualne i podatne na kreatywną księgowość; ale Cash to już realna gotówka, która albo wpływa na konta firmy, albo na nie nie wpływa. Tym już manipulować się nie da.

Problem tu jednak taki, że gotówka gotówce nie jest równa, bo ogromne znaczenie ma jeszcze to, skąd ta gotówka pochodzi. Czy tak samo pozytywnie spojrzelibyśmy na przelew, który wpływa do spółki z tytułu zaciągnięcia lichwiarskiej pożyczki, co na przelew, który wpłynął z tytułu sprzedanego towaru? Oczywiście, że nie.

Dlatego jedynym wariantem gotówki, którego wpływ warto rozpatrywać pozytywnie, jest gotówka z działalności operacyjnej, czyli Cash from Operations (w skrócie CFO), który czasem nazywany jest jeszcze Operating Cash (OP).

Ten wskaźnik interpretujemy tam samo, jak poprzednie – ma rosnąć i to w dobrym tempie.

-> CFO Estimates for the Next 1&2 Fiscal Years Ahead (prognozy przepływu środków pieniężnych)

Przepływy gotówki ciężko prognozować, bo to zależy od wielu czynnik, m.in. kondycji całej gospodarki, wypłacalności kontrahentów i tak dalej; niemniej niektórzy analitycy dokonują takich prognoz, więc także warto brać je pod uwagę.

Analiza sytuacyjna konkretnej branży czy analiza makroekonomiczna pewnie trochę by pomogły, ale to już rola analityków próbujących dokonać oceny atrakcyjności inwestowania w dany sektor czy daną spółkę.

Niemniej, prognozy przepływu środków pieniężnych analizujemy tak samo, jak prognozy wcześniejszych wskaźników.

-> Operating Margin (marża operacyjna)

Załóżmy, że spółka sprzedaje gumowe kaczuszki w cenie 10$ za sztukę. Pełny koszt wyprodukowania takiej kaczuszki wynosi jednak 7$. Nie można zatem powiedzieć, że spółka zarabia 10$ na sprzedaży każdej pojedynczej kaczuszki, bo najpierw jej wyprodukowanie kosztowało ją 7$. Spółka wypracowuje tutaj zysk operacyjny na poziomie 3$, a zatem jej marża operacyjna wynosi 30%.

Od tego należałoby jeszcze później odjąć podatki, koszty odsetek, amortyzację linii produkcyjnych i inne czynniki, przez co zysk netto z poziomu 3$ mógłby spaść, np. do poziomu 1$, a zatem marża netto spadłaby do 10%.

Jednak ponownie – wszystko to, co opiera się na liczeniu zysku netto, jest podatne na manipulacje, zwłaszcza że amortyzacje i deprecjacje liczy się inaczej w zależności od branży, także jakiekolwiek próby porównania tych parametrów będą daremne. Dlatego też nieco bardziej realistycznym wskaźnikiem jest marża operacyjna (przed dokonaniem deprecjacji i amortyzacji).

Marżę operacyjną ocenia się na trzy sposoby: nominalnie (czy wysoka), historycznie (czy rośnie lub jest stabilna) i krzyżowo (czy wyższa niż u innych z tej samej branży).


Wskaźniki zadłużenia – czy spółka jest wypłacalna?

Teoretycznie analiza fundamentalna spółki mogłaby się zatrzymać na analizie zyskowności i można by uznać, że skoro firma generuje coraz więcej przychodów, zysków i gotówki, a jej prognozy wyglądają świetliście, to akcje powinny rosnąć bez względu na wszystko i szkoda czasu na badanie fundamentów czy jakichkolwiek innych czynników oceny atrakcyjności inwestowania.

Teoretycznie to prawda. W praktyce jednak model biznesowy (choć dochodowy) może być tak bardzo ryzykowny, albo tak bardzo uzależniony od pozyskiwania zewnętrznego kapitału, że drobna nawet zmiana otoczenia gospodarczego, na przykład wzrost stóp procentowych, mogą sprawić, że spółka stanie się nierentowna i zawiśnie na granicy bankructwa.

Na podstawie analizy fundamentalnej spółki w jej pierwotnym znaczeniu (analizujemy fundamenty, czyli stabilność finansową), próbujemy zatem odpowiedzieć na pytanie nie o to, czy firma będzie dochodową inwestycją (od tego jest analiza zyskowności), ale o to, czy nie grozi jej rychłe bankructwo.

Tutaj oczywiście do uzyskania pełnego obrazu przydałaby się analiza sytuacyjna spółki czy analiza makroekonomiczna całej gospodarki, ale nie komplikujmy sobie życia na tym etapie.

Wskaźników zadłużenia jest całe mnóstwo, ale warto spojrzeć przynajmniej na…


Analiza fundamentalna: trzy podstawowe wskaźniki zadłużenia

-> Debt/Assets (stosunek zadłużenia do aktywów)

Jak dużo długu spółka zaciągnęła względem posiadanych aktywów (fabryki, nieruchomości, sprzęt etc.)? Mając aktywa o wartości 100 mln, pod zastaw których firma zaciągnęła kredyt na 30 mln, wydaje się to jeszcze rozsądną granicą. W takim przypadku wskaźnik Debt/Assets wyniesie 30%.

Ale co, jeśli na każdego posiadanego dolara w formie aktywów spółka zaciągnęła już 0.60$ długu i Debt/Assets wynosi 60%? Jeśli firma finansuje się zadłużeniem, to gdzieś istnieje przecież granica tego, ile banki czy obligatariusze będą skłonni jej pożyczyć. Pogarszająca się kondycja finansowa emitenta doprowadzi w końcu do osiągnięcia tej granicy wypłacalności, której efektem może być bankructwo.

Ten wskaźnik analizujemy na trzy sposoby: nominalnie, historycznie i porównawczo.

-> Quick Ratio (stosunek aktywów płynnych do bieżącego zadłużenia)

Wskaźnik Debt/Assets ma ten minus, że bierze pod uwagę także zadłużenie długoterminowe, którego spółka może nie musieć spłacać jeszcze przez kolejnych piętnaście lat. W takim wypadku nawet wysoki wskaźnik Debt/Assets nie będzie oznaczał, że firma jest zagrożona brakiem płynności w krótkim okresie.

Gdyby jednak porównać krótkoterminowe należności (w tym zadłużenie), które spółka będzie musiała spłacić w ciągu kolejnego roku i odnieść to do bieżących (płynnych) aktywów, które spółka posiada, to… otrzymamy wskaźnik Quick Ratio. Quick ratio powie nam, czy firma ma dostateczną płynność (a jeśli tak, to jak dużą), żeby spłacić wszystkie swoje zobowiązania, które będą do uregulowania w ciągu kolejnego roku.

Wskaźnik Quick Ratio przekraczający poziom 1.0 będzie oznaczał, że firma posiada obecnie jednego dolara płynnych aktywów na jednego dolara bieżącego zadłużenia wymaganego do spłaty. 1.2 oznacza już posiadanie 1.2$ aktywów na 1$ zadłużenia (nadwyżka płynności, to dobrze); a wskaźnik 0.8 oznacza, że firma obecnie ma tylko 0.8$ podczas, gdy spłacić musi 1$ (to źle, bo firma do końca roku musi wykombinować jeszcze dwadzieścia centów, żeby nie stracić płynności).

Analiza fundamentalna: nominalna i historyczna. Porównanie do branży nie ma tu sensu, bo co z tego, że inni mogą być jeszcze bardziej niewypłacalni?

-> CFO/Debt (stosunek generowanej gotówki do zadłużenia)

Każdy potrafi spłacać jedno zadłużenie zaciągając inny rodzaj długu, czyli na przykład spłacać obligatariuszy z pieniędzy uzyskanych z kredytu zaciągniętego w banku. Warto zatem porównać, jak do wysokości posiadanego zadłużenia ma się stosunek gotówki, ale gotówki generowanej z działalności operacyjnej (CFO, Cash from Operations), bo jak wiemy – zadłużenie można spłacać wyłącznie przy pomocy gotówki.

Mało która firma będzie generowała tyle gotówki w ciągu roku, żeby spłacić całe swoje zadłużenie (w takim wypadku ten dług nie byłby jej zresztą potrzebny), ale wskaźnik w okolicach 0.2 można uznać za dobry. Oznaczałby on, że gotówką wygenerowaną w ciągu jednego roku firma może spłacić 20% całego swojego zadłużenia (dwadzieścia centów na jednego dolara). Im wyższy wskaźnik, tym lepiej.

Analiza fundamentalna: nominalna i historyczna. Inni nas nie interesują.


Wskaźniki wyceny – czy akcje są tanie?

Benjamin Graham, ojciec analizy fundamentalnej, powiedział kiedyś, że nawet dobra spółka kupiona po złej cenie, może okazać się fatalną inwestycją. Wskaźniki wyceny akcji nie powiedzą nam zatem, czy firma jest dobrą inwestycją, ani czy spółka jest stabilna finansowo. Wycena akcji powie nam jednak, czy jest to dobry czas, aby te akcje kupić.

Większość wskaźników wyceny działa w ten sposób, że porównuje, jak dużo trzeba zapłacić dzisiaj za akcje danej firmy w kontekście tego, co akcje te dają ich posiadaczowi w zamian, czy inaczej – do jakiej części przychodu, zysku i gotówki generowanych przez spółkę uprawnia posiadanie jednej akcji.

Zasada i logika zatem jest tu całkiem prosta – im więcej spółka generuje przychodu, zysku czy gotówki przypadających na jedną akcję, tym więcej te akcje będą warte i tym więcej trzeba będzie za nie zapłacić. Zawsze jednak jest gdzieś górna granica tego, ile w zamian za jednego dolara przychodu, może chcieć zapłacić akcjonariusz.

Problem w tym, że ta granica jest inna w zależności od spółki, od potencjału branży, od prognoz na przyszłość. Dlatego analiza fundamentalna w tym zakresie (wycena akcji), nigdy nie powinna stosować metody oceny nominalnej, to znaczy nie powinniśmy oceniać samej wartości danego wskaźnika. W dodatku warto też unikać analizy krzyżowej, bo spółka spółce nie jest równa. Zatem analiza sektorowa odpada.

Chodzi o to, że przykładowo, firma XYZ może być o 20% droższa niż średnia w danej branży, ale co, jeśli spółka ta generuje z roku na rok przychody i zyski większe o 30% niż pozostałe firmy? Oczywistym jest zatem, że chcielibyśmy przepłacić 20% względem średniej, jeśli dzięki temu możemy mieć zyski wyższe o 30%.

Skoro nie analiza sektorowa, to jakie zatem wskaźniki zastosować do oceny historycznej? Poniżej znajduje się analiza fundamentalna spółki pod kątem wyceny akcji. Jest to analiza w pigułce przy pomocy podstawowych wskaźników wyceny, ale od czegoś trzeba zacząć.

PS. Poniższe wskaźniki wyceny pomijają wartość wewnętrzną akcji, która jest dość skomplikowana do liczenia, a metody takie, jak DCF, zawierają w sobie sporo uznaniowości. Zamiast tego przedstawiam kilka sposobów prostszych i bardziej praktycznych w użyciu oraz w interpretacji.


Analiza fundamentalna: najpopularniejsze wskaźniki wyceny

-> Price/Sales (wskaźnik cena do przychodów)

Price/Sales, czyli popularne P/S mówi o tym, ile trzeba zapłacić w cenie akcji (Price) w zamian za przychód przypadający na tę jedną akcję (Sales). Sama wartość nominalna jest bez znaczenia, a liczy się jedynie to, jak ten wskaźnik wygląda dzisiaj w porównaniu do swoich historycznych zakresów.

Jeśli wiemy, że przez ostatnich dziesięć lat wskaźnik P/S dla danej spółki poruszał się w zakresach 1-7 (czyli średni odczyt 4), to bardzo łatwo jest odnieść dzisiejszy poziom zarówno do średniej, jak i do minimalnych czy maksymalnych wartości z przeszłości.

Im bliżej górnej granicy, tym drożej; im bliżej średniej, tym uczciwiej spółka wyceniana; a im niżej od średniej, tym większa okazja inwestycyjna.

-> Price/Earnings (wskaźnik cena/zysk)

Ta sama zasada, co przy wskaźniku P/S, z tym że przy P/E cenę akcji odnosimy do zysku generowanego przez jedną akcję. W przypadku spółek, które nie generują jeszcze zysku netto, można zastosować alternatywnie wskaźnik EV/EBITDA.

Interpretacja jest taka sama, jak przy P/S.

-> P/CFO (wskaźnik ceny do gotówki z działalności operacyjnej)

Wskaźnik interpretujemy tak samo, jak dwa poprzednie. Jeśli spółka nie generuje gotówki z działalności operacyjnej, przez co nie posiada dostępnego wskaźnika P/CFO (albo zanika on w pewnych okresach), to nie należy się martwić, ponieważ świadczy to wyłącznie o tym, że taka spółka i tak nadaje się na śmietnik, a nie do inwestycji.

Ciężko byłoby znaleźć przekonywującą tezę inwestycyjną za ulokowaniem swojego kapitału w biznes, który nie potrafi wygenerować ani jednego dolara gotówki ze swojej działalności operacyjnej.

-> Price target i Upside (wskaźniki prognozowanej ceny docelowej)

Bardzo użyteczne wskaźniki wyceny, zwłaszcza w krótszym horyzoncie inwestycyjnym. Price target to informacja odnośnie spodziewanej ceny akcji w horyzoncie kolejnych 12 miesięcy. PT powstaje w momencie wydawania rekomendacji przez analityków pokrywających daną spółkę.

Jeśli od docelowej ceny akcji (PT) odejmiemy aktualną kurs spółki na giełdzie, powstanie nam Upside, czyli wskaźnik wysokości potencjału do wzrostu. Im większa różnica pomiędzy poziomem Price target, a obecnym kursem akcji, tym wyższy Upside, ergo – tym wyższy potencjalny zwrot z inwestycji i tym lepsza okazja/moment na zakup akcji.

Przykładowo, kurs akcji XYZ wynosi dzisiaj 100$, a średnia cena docelowa prognozowana przez analityków na kolejny rok wynosi 125$. Upside w takim wypadku znajduje się na poziomie 25%.

Typowe zakresy Upside są unikalne dla każdej spółki, a zatem nie dokonujemy tu ani oceny nominalnego poziomu, ani nie porównujemy odczytów z innymi spółkami, a jedynie analizujemy dzisiejszy odczyt w kontekście historycznych zakresów ustanowionych przez daną firmę w poprzednich 5-10 latach.

Więcej na temat skuteczności tych prognoz można przeczytać w tekście: Rekomendacje giełdowe, czy warto słuchać analityków?


Analiza fundamentalna w praktyce – zapis webinaru z 28.10.2023

Zdaje sobie sprawę, że dla kogoś, kto pierwszy raz słyszy o tych wszystkich wskaźnikach, temat może być przytłaczający. Natomiast w rzeczywistości, mając do dyspozycji odpowiednie narzędzia do wizualizacji danych na wykresie, analiza fundamentalna spółki jest naprawdę szybka, łatwa i przyjemna.

W części darmowe narzędzia, przy pomocy których można wizualizować wszystkie te wskaźniki na wykresach, to na przykład: Koyfin.com czy Scrab.com

Własne poszukiwania i dochodzenie do tego, która spółka nadaje się do portfela, a która jest do kitu, może sprawić sporo frajdy i satysfakcji, bo wiedząc i rozumiejąc, dlaczego wybraliśmy do portfela tę, a nie inną firmę, czujemy się potem dużo pewniej, jako inwestorzy. Dlatego istotnym było dla mnie, żeby najpierw kompleksowo i wyczerpująco przedstawić cel analizy fundamentalnej, a dopiero potem zabrać się do konkretów.

Żeby zatem przekonać, że nie taki wilk straszny jak go malują, zapraszam na jednodniowe warsztaty live, na których pokażę, jak krok po kroku wdrożyć w praktyce wszystko to, o czym pisałem w artykule i jak błyskawicznie dokonać oceny fundamentalnej każdej spółki.

Spotkanie już się odbyło, ale poniżej można obejrzeć jego pełny zapis:


Analiza techniczna a fundamentalna

A co z tą wspomnianą na początku analizą techniczną? Gdzie jej miejsce i jaka jest jej rola? No cóż… Cel analizy fundamentalnej to wybrać dobrą spółkę do inwestycji oraz określić, czy spółka ta jest bezpieczna i czy mamy dobry czas na to, żeby kupić jej akcje.

Celem analizy technicznej jest natomiast określenie, czy aktualnie dane akcje rosną czy spadają; czy trend ten zwalnia czy przyspiesza i – ewentualnie – jaka jest dynamika wzrostu lub spadku z ostatnich okresów. Nic więcej.

Cała analiza techniczna bazuje bowiem na obserwacji zachowania się wyłącznie jednego parametru – zmiany ceny. To trochę tak, jakby patrzeć za okno na padający dzisiaj deszcz i próbować odpowiedzieć na pytanie, jaka będzie pogoda za trzy miesiące.

Kiedyś dodatkowo przy analizie fundamentalnej pod uwagę brany był jeszcze wolumen obrotu, ale na tak dużych i rozproszonych giełdach, jak USA, przy swojej ogromnej płynności, dzisiaj nie ma to większego sensu, bo wolumen dzień po dniu jest raczej stały i ciężko coś z niego wyczytać.

Jedynym zatem pytaniem, na które może nam pomóc odpowiedzieć analiza techniczna, jest pytanie o to, jak do tej pory zachowywał się kurs akcji.

W takim ujęciu analiza techniczna często jest naprawdę „skuteczna”… pod warunkiem oczywiście, że patrzymy wstecz. Do tego, co już wydarzyło się w historii, łatwo bowiem dopasować jeden z kilkuset istniejących wskaźników technicznych, aby uzyskać zadowalającą poprawność oceny. Często jednak okazuje się, że próbując na tej podstawie podejmować decyzje odnośnie przyszłego zachowania kursu akcji, nagle wskaźnik ów przestaje być już taki skuteczny.

Analiza techniczna nie przewiduje przyszłości; nie wie czy spółka jest dochodowa; nie potrafi stwierdzić, jak duże jest ryzyko jej bankructwa, czy inwestycja jest bezpieczna; ani czy firma jest uczciwie wyceniana.

Dla odmiany analiza fundamentalna spółki pozwala nam zajrzeć do środka i lepiej zrozumieć, w co (i dlaczego) tak naprawdę chcemy zainwestować; jakie są perspektywy, jakie prognozy; jak wygląda stabilność finansowa i czy firma nie jest czasem ekstremalnie przewartościowana.

Może się zatem wydawać, że ten fundamentalny zestaw informacji jest o wiele bardziej wartościowy, niż jedynie obserwacja tego, co do tej pory działo się z ceną akcji.

Moja szczera rada po kilkunastu latach obecności na rynku jest taka, aby odpuścić sobie analizę techniczną i skupić się na poznaniu i zrozumieniu fundamentów spółki, bo tylko to pozwoli nam komfortowo podejmować bardziej efektywne decyzje odnośnie tego, w jakie akcje warto zainwestować.


Następny artykuł w kategorii Edukacja
Inwestowanie w amerykańskie obligacje skarbowe krok po kroku

Przeczytaj również

Wszystkie wpisy
Porady
11.04.2024
Jak zabezpieczyć się przed spadkami na giełdzie (i czy na pewno warto)
Jak zabezpieczyć się przed spadkami na giełdzie (i czy na pewno warto)
Porady
19.03.2024
Dlaczego strata i zysk z pozycji nie mają żadnego znaczenia przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnej
Dlaczego strata i zysk z pozycji nie mają żadnego znaczenia przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnej