Boom na akumulatory litowo-jonowe winduje ceny litu oraz notowania firm zajmujących się jego produkcją

Boom na akumulatory litowo-jonowe winduje ceny litu oraz notowania firm zajmujących się jego produkcją
Komentarze: 3
Skomentuj

Miliardy małych akumulatorów litowo-jonowych od lat używane są jako baterie zasilające laptopy, telefony komórkowe oraz inne przenośne urządzenia elektroniczne. Od niedawna jednak zapotrzebowanie na ogniwa rośnie w lawinowym tempie za sprawą szalonego rozwoju branży samochodów elektrycznych. Istnieją obawy, że podaż nie nadąży za popytem, co wywinduje ceny litu w kosmos. Dla spekulantów to całkiem dobra wiadomość.

To, że zapotrzebowanie na lit rośnie w ekstremalnym i niespotykanym do tej pory tempie, nie jest żadną tajemnicą. Na początku roku Tesla Motors (do spółki z firmą Panasonic) otworzyła na pustyni w Newadzie największą na świecie fabrykę akumulatorów litowo-jonowych, które od 2018 roku mają zasilać dziesiątki tysięcy elektrycznych samochodów marki Tesla. Gdyby nie własna fabryka, żaden inny producent ogniw na świecie nie byłby w stanie zrealizować ogromnego zapotrzebowania Tesli.

Akumulatory produkowane na środku pustyni w USA posłużą nie tylko jako silniki do samochodów elektrycznych, ale także jako zbiorniki do magazynowania energii wytwarzanej przez panele solarne, które z kolei produkuje kupiona niedawno przez Teslę firma SolarCity. Swoją drogą, wiele osób przy połączeniu obu firm pukało się w głowę, ale dzisiaj wizjonerski master plan Elona Muska nabiera sensu.


Kiedy podaż nie nadąża za popytem

Jednak nie tylko Tesla potrzebuje ogromnej liczby akumulatorów litowo-jonowych. Dzisiaj nad autami elektrycznymi pracują już niemal wszyscy liczący się producenci samochodów.

Analitycy z firmy badawczej Morningstar szacują, że zapotrzebowanie na lit będzie rosło średnio o 16% rocznie i podskoczy z 175 tysięcy ton w 2015 roku do 775 tysięcy ton w 2025 roku. Tak dynamicznego wzrostu nie odnotował żaden surowiec na przestrzeni ostatniego wieku. Co więcej, Morningstar uważa, że podaż nie nadąży za popytem i za dziesięć lat zabraknie około 100 tysięcy ton surowca.

Cena litu tylko w poprzednim roku wzrosła o 60%, co nakręciło wycenę akcji takich producentów jak Albemarle, FMC czy Sociedad Química y Minera de Chile. Niektórzy widzą w tym bańkę spekulacyjną, ale moim zdaniem to zbyt pochopny wniosek, ponieważ w tym przypadku na wzrost cen wpływają fundamentalne czynniki i realnie rosnące zapotrzebowanie na lit.

Jak duży apetyt panuje w tej branży świetnie pokazuje deal, który ostatnio zrobili Chińczycy odkupując za 78 mln USD prawa do wydobycia litu w Afryce Zachodniej od maleńkiej australijskiej firmy. Nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że Chińczycy byli skłonni zapłacić cenę 2000 razy wyższą niż Australijczycy wydali rok wcześniej na zakup licencji na wydobycie. Transakcja ta sama w sobie jest tylko ciekawostką, ale daje wyobrażenie o skali potencjału wzrostowego, który czeka na producentów litu w perspektywie kolejnych lat.


Jak zainwestować w branżę litowo-jonową?

Bezpośrednio w lit zainwestować się nie da, a przynajmniej ja nie znam takiego sposobu. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby zainwestować w akcje firm, które lit wydobywają lub firm, które wytwarzają potem z niego akumulatory. A najlepiej w jedne i w drugie.

Jak zwykle czeka na nas odpowiedni ETF, w tym przypadku jest to The Global X Lithium ETF o symbolu LIT notowany na nowojorskiej giełdzie. Na ETF-a składają się 32 firmy z całego świata, ale głównie z USA. Spółki upchnięte w funduszu odpowiadają za cały łańcuch wydobywczo-produkcyjny. Są tu więc chilijskie kopalnie, amerykańscy przetwórcy i koreańscy producenci akumulatorów. W ETF-ie siedzi nawet Tesla Motors, która jest współwłaścicielem Gigafactory.

Od strony technicznej ETF przerwał ostatnio wieloletni trend spadkowy i wybił się górą z kanału. Wygląda to obiecująco. Od strony fundamentalnej jednak jest okropnie drogo. P/E wynosi prawie 30, a P/B 2.5. Jak dla mnie to zdecydowanie nie jest cena, po której chciałbym wejść na rynek.

Dlatego ja akurat wystawiłem długoterminowe opcje PUT, skasowałem premię i cierpliwie czekam aż cena spadnie, żeby kupić trochę jednostek po korekcie. Z drugiej strony korekta może nie nadejść, bo pomimo wysokich wskaźników, przychody firm mają potencjał, żeby po prostu skoczyć w błyskawicznym tempie i okaże się wtedy, że dzisiaj tak naprawdę mieliśmy do czynienia z niezłą okazją.

Każdy musi sam rozważyć czy chce zaryzykować i wejść w tym momencie na rynek czy też woli poczekać na korektę. Warto też zastanowić się nad jakąś strategią hedgingową, która zabezpieczy ewentualne spadki, jeśli zdecydujemy się kupić ETF-a już teraz.

Jakiekolwiek rozwiązanie wybierzemy, moim zdaniem jedno jest pewne – wszystko, co dzisiaj ma związek z wydobyciem i produkcją litu, za 5-10 lat znajdzie się na poziomach o wiele wyższych niż obecnie. Bez względu na to czy po drodze zaliczy jeszcze jakąś korektę czy też nie.

Biorąc pod uwagę fakt, że cała giełda w USA jest obecnie dość mocno przewartościowana, jak znajdę chwilę czasu, to poszukam możliwości zainwestowania w branżę litową bezpośrednio w Chinach i w Korei. Tamtejsze firmy zdominowały bowiem prawie 90% dzisiejszego rynku baterii litowo-jonowych. W obu tych krajach na giełdzie jest teraz ekstremalnie tanio, a więc to może być całkiem dobry pomysł.


Aktualizacja 08.02.2017

Znalazłem chwilę czasu i odkryłem taką oto perełkę:


Przeczytaj też:

  1. Jak zainwestować w branżę odnawialnych źródeł energii
  2. Dlaczego warto kupić akcje Tesla Motors
Następny artykuł w kategorii Pomysły
10 amerykańskich spółek, które w 2017 roku mogą przynieść gigantyczne zyski

Przeczytaj również

Wszystkie wpisy
Porady
19.03.2024
Dlaczego strata i zysk z pozycji nie mają żadnego znaczenia przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnej
Dlaczego strata i zysk z pozycji nie mają żadnego znaczenia przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnej
Pozostałe
13.02.2024
Efekt Hawthorne’a sto lat później. Jak go wykorzystać na giełdzie?
Efekt Hawthorne’a sto lat później. Jak go wykorzystać na giełdzie?