O tym mówi Wall Street
Jak inflacja wpłynie na ceny akcji?

Chyba nie ma dzisiaj ważniejszego tematu niż to, jak inflacja (a co za tym idzie wysokość stóp procentowych) wpłyną na rynek w dłuższym terminie.

Jak wpłynęły w krótszym horyzoncie, to wszyscy wiemy. Indeks S&P 500 spadł już od swojego szczytu o prawie 20%, a technologiczny NASDAQ o niemal 30%. Pytanie jednak, jak zawsze zresztą, brzmi: co dalej?

Jakąś podpowiedzią odnośnie tego, czego możemy się spodziewać, mogą być historyczne dane. Tu trzeba jednak cofnąć się aż do lat 1950-1980, kiedy to po raz ostatni mieliśmy do czynienia z tak wysoką inflacją.

Sytuacja wyglądała wtedy następująco:

Szczyty wzrostu inflacyjnego osiągały w tym okresie rejony 10% (dzisiaj inflacja wynosi 8%). Jak wtedy reagowała na to giełda?

Spadkami oczywiście – tu nie ma akurat niczego odkrywczego. Istotnym jest jednak, co działo się potem. Na powyższym wykresie dobrze widać odwrotną korelację pomiędzy odczytami inflacji, a zachowaniem się indeksu S&P 500.

Szczyty inflacji wyraźnie skorelowane były z dołkami na indeksie giełdowym, a dołki inflacji poprzedzały szczyty na S&P 500 tuż przed wystąpieniem korekty.

Zależność ta powtarzała się dość regularnie na przestrzeni pięćdziesięciu lat, w których miały miejsce okresowe skoki inflacji.

Mówiąc inaczej – kiedy inflacja atakuje i pojawia się w oficjalnych odczytach, jest już za późno, aby uciekać z rynku. Co więcej, szczyty inflacji historycznie okazywały się świetnymi wskaźnikami końca korekty na rynku i wyznaczały bardzo dobre momenty na zakup akcji.

Kolejny wykres pokazuje też, że szczyty inflacji często poprzedzały koniec cyklu podwyżek stóp procentowych, które osiągały swoje apogeum średnio w horyzoncie jednego kwartału po osiągnięciu szczytu przez inflację.

Agresywne podwyżki stóp procentowych z jednej strony okazywały się dobrym hamulcowym wzrostu cen, ale z drugiej strony często doprowadzały gospodarkę do recesji lub na skraj recesji.

Jak natomiast banki centralne ratują kraj przed recesją, do której same częstą go wpędzają? Obniżką podwyższonych ówcześnie stóp procentowych, a jakże.

Każda drastyczna podwyżka stóp prędzej czy później doprowadzała do solidnego cyklu obniżek, w trakcie którego rynki odnotowywały spektakularne zwroty. To dobre przypomnienie tego, że żadna recesja nie trwa wiecznie.

Tak sytuacja wygląda dzisiaj:

Nie da się ukryć, że inflacja wystrzeliła obecnie tak, jak w latach osiemdziesiątych, a aktualny (i zapowiadany) wzrost stóp procentowych błyskawicznie wywindował rentowności obligacji w bezprecedensowym tempie, które nie widziane było jeszcze nigdy w historii rynków finansowych.

W tym kontekście fatalne zachowanie się indeksów, zwłaszcza technologicznych, zdaje się być wytłumaczalne. Może nie „uzasadnione”, ale wytłumaczalne, bo im wyższe rentowności i pewny zysk z bezpiecznych obligacji, tym niższe wyceny z niepewnych i ryzykownych akcji są w stanie zaakceptować instytucjonalni uczestnicy rynku.

Z punktu widzenia indywidualnego inwestora najważniejszy jest jednak fakt, że tak duże i tak szybkie wzrosty inflacji oraz rentowności najczęściej oznaczały koniec spadków na giełdzie i nadchodzący moment dużego odbicia.

To, że jakieś zjawisko regularnie miało miejsce w przeszłości nie znaczy oczywiście, że na pewno powtórzy się także w przyszłości, ale mimo wszystko zawsze istnieje większe prawdopodobieństwo utrzymania się określonego wzorca zachowań rozpoznanego w przeszłości niż prawdopodobieństwo jego nagłego przełamania.

Za dwa albo trzy kwartały zobaczymy więc, czy i tym razem historia zdołała powtórzyć się po raz kolejny.