O tym mówi Wall Street
Nadchodzi dziesięć lat hossy – tako rzeczy Janet Yellen

No bo jak inaczej można odebrać przekaz wtorkowego przemówienia przyszłej amerykańskiej Sekretarz Skarbu? Poza populistycznymi deklaracjami o tym, że w Ameryce nikt nie będzie chodził głodny, ani nikt nie straci swojego domu, była przewodnicząca FED-u przekazała też sporo konkretów.


Act Big – to główne motto na nadchodzącą kadencję. Co to oznacza w praktyce? Przede wszystkim oczywiście jak najszybsze rozdysponowanie 1.9 biliona dolarów (amerykański trylion) w formie czeków wysyłanych bezpośrednio Amerykanom, ale też w formie dofinansowań dla osób bezrobotnych czy w ramach bezzwrotnej pomocy finansowej dla mniejszych firm. We won’t leave anyone behind – i te sprawy.


To jednak nic. Planem Yellen jest naciskanie z całych sił, aby działania rządu nie miały jedynie charakteru doraźnej pomocy tu i teraz, ale przyjęły formę długofalowego przedsięwzięcia.


Act Big oznacza więc uruchomienie dodatkowych budżetów na masowe w skali całego kraju projekty infrastrukturalne czy na mniejsze programy, jak szkolenia i edukacja pracowników. Chodzi o to, żeby Amerykanie tracący pracę, na przykład w turystyce, hotelarstwie czy gastronomii, szybko mogli się przekwalifikować i zasilić te branże, które najbardziej będą ich potrzebowały w najbliższych latach.


Wczorajsze deklaracje nie różnią się zbytnio od tego, co proponował odchodzący w niesławie Donald Trump, z tym zastrzeżeniem, że teraz Demokraci posiadają praktycznie całkowitą kontrolę nad Kongresem, Senatem i Białym Domem, a zatem o wiele łatwiej będzie im przeforsować potężny pakiet pomocowy i plan stymulacyjny na następne lata.


Sam plan jest oczywiście piękny, ale zadajmy teraz trudne pytanie o to, skąd rząd weźmie na to wszystko pieniądze? No, z emisji obligacji, a skąd ma wziąć? Zawsze może jeszcze podnieść podatki i oskubać jednych, żeby dać drugim, ale Yellen zapewniła, że póki co nie ma takich zamierzeń. Od razu widać, że w Waszyngtonie nie czytają polskiej prasy i nie biorą przykładu z najlepszego kraju świata, który od 2021 roku wprowadza około dwudziestu(!) nowych podatków.


Wracając jednak do Stanów Zjednoczonych, już w tym momencie zadłużenie USA wynosi co prawda 100.01% GDP, ale pani sekretarz nie widzi w tym żadnego problemu, ponieważ spodziewa się, że stopy procentowe zostaną utrzymane na obecnym (lub niższym) poziomie co najmniej przez kilka kolejnych lat, jeśli nie przez całą dekadę. Dopóki natomiast wzrost GDP nominalnie jest wyższy niż koszt zaciągania czy obsługi zadłużenia (a jest), to… hulaj dusza piekła nie ma.


Rząd zadłuża się kosztem 1.2% rocznie, ale gospodarka będzie rozwijała się w tempie 2% rocznie, czyli ciągle jesteśmy nad powierzchnią; machina prze do przodu, z kominów leci dym, karawana jedzie dalej i tak dalej.


Pytanie tylko, co to wszystko oznacza dla giełdy? No cóż. Głównie ogromną ilość gotówki wpuszczonej do obiegu, do tego tani kredyt na rozwój przedsiębiorstw, niski koszt pozyskania kapitału, dodatkowo jeszcze potężne inwestycje ze strony budżetowej, a poza tym standard, czyli: wzrost zatrudnienia, wzrost wynagrodzeń, wzrost popytu, wzrost sprzedaży, wzrost przychodów, wzrost zysków, a finalnie… wzrost kursów akcji na giełdzie.


Wygląda więc na to, że obecna kadencja Demokratów rozpocznie się tak samo, jak pierwsza kadencja Baracka Obamy, który w 2009 roku objął urząd prezydenta tuż po największym kryzysie finansowym naszych czasów. Obama także rozpoczął swoje urzędowanie od wprowadzenia potężnego pakietu stymulacyjnego towarzyszącemu drastycznej obniżce stóp procentowych i zwiększonym wydatkom rządowym.


Mark Twain powiedział kiedyś, że historia może nie zawsze się powtarza, ale często się rymuje. Dzisiaj plany nowego rządu bardzo mocno rymują się z tymi, które ponad dekadę temu wprowadzała poprzednia ekipa Demokratów. Co to wszystko znaczyło dla giełdy, nie trzeba chyba nikomu przypominać.


A jeśli trzeba, to proszę bardzo – dziesięć lat giełdowej hossy napędzanej tanim pieniądzem, a co za tym idzie – tanim kredytem. Dzisiaj, po globalnym resecie z marca 2020 roku, pieniądz ten jest jeszcze tańszy, a kredyt jeszcze bardziej dostępny niż kiedykolwiek w historii. Czego chcieć więcej?