2021.02.16
Gdzie są te wszystkie bankructwa?
Globalna pandemia i narzucony w jej efekcie lockdown miały zniszczyć wszystko, co stanie na ich drodze. Żadna firma…
O tym mówi Wall Street
09 02.21
Ceny trzydziestoletnich amerykańskich obligacji rządowych w ciągu ostatniego roku spadły tak bardzo, że ich rentowności przebiły wczoraj magiczną barierę 2%. Ostatnio taki poziom widziany był w lutym 2020 roku, tuż przed wybuchem epidemii i przed krachem na rynkach akcyjnych.
Wbrew pozorom jednak, wzrost rentowności nie musi oznaczać dzisiaj powtórki z lutego zeszłego roku. Wręcz przeciwnie. Wysoki poziom rentowności długoterminowych obligacji to świetny sygnał dla całej gospodarki. Dlaczego?
Po pierwsze w ten sposób rynek obligacji pokazuje, że wierzy w przyszłość widzianą jako rosnące zyski firm, a zatem rosnące kursy akcji spółek giełdowych.
Kapitał odpływający z obligacji naturalnie wywołuje spadki ich cen, czyli wzrost rentowności, ale kapitał ten nie znika przecież w próżni. Pieniądze wycofywane z bezpiecznych instrumentów finansowych najczęściej błyskawicznie trafiają do akcji.
Dla dużych graczy obracających miliardami dolarów każdy jeden dzień przestoju, tzn. przetrzymywania swoich środków w gotówce, oznacza kilkudziesięciotysięczne straty odnotowywane w formie utraconych potencjalnych korzyści.
Obserwowanie kierunku przepływu tego kapitału z obligacji do akcji stanowi sygnał o tyle istotny, że rynek obligacji zdominowany jest właśnie przez dużych i poważnych graczy. Ci duzi i poważni gracze mówią nam natomiast, poprzez stopniowe i regularne pozbywanie się obligacji, że spodziewają się dalszej hossy na rynku akcji.
Czy jednak duzi i poważni gracze zawsze mają racje? Nie, oczywiście, że nie. Faktem jest jednak, że duży kapitał to siła, która niejako poprzez samospełniającą się przepowiednię jest w stanie wpłynąć na przyszłe zachowanie się rynku.
Mówiąc wprost, jeśli ktoś obawia się utknąć na najbliższe lata w obligacjach, których rentowność wynosi mniej więcej tyle, ile spodziewana inflacja, to będzie te obligacji wyprzedawał przenosząc swój kapitał do akcji. Ruch ten, jeśli okaże się dostatecznie duży i powielany przez innych, wzmocni tylko dalszą presję spadkową na ceny obligacji, a z drugiej strony pomoże kursom akcji piąć się coraz wyżej.
Po drugie jednak, co bardziej nawet istotne, wzrost rentowności trzydziestolatek spowodował, że w ostatnich miesiącach drastycznie rozszerzył się spread pomiędzy długo- i krótkoterminowymi papierami.
Kiedy spread jest niski lub wręcz ujemny, oznacza to rychłe kłopoty. Kiedy jednak odczyt rośnie, kolejne lata w gospodarce (i na giełdzie akcji) przypominają krainę mlekiem i miodem płynącą.
Ostatnim razem spread pomiędzy dwu- i dziesięcioletnimi obligacjami (takiego najczęściej używa się w branży) znalazł się w okolicach zera pod koniec 2019 roku. O tym, co wydarzyło się kilka miesięcy później, chyba nikomu nie trzeba przypominać.
Spread na obligacjach jest jednym z najskuteczniejszych, jeśli nie najskuteczniejszym, wskaźnikiem wyprzedzającym sytuację w gospodarce i zdecydowanie warto brać pod uwagę to, co jego poziom ma nam do powiedzenia. Dzisiaj ten spread ciągle jeszcze mówi: kupuj akcje.
Taka sytuacja nie będzie trwała jednak wiecznie. Z każdym kolejnym wzrostem rentowności obligacji coraz bardziej atrakcyjną alternatywą zaczynają się one wydawać w stosunku do rynku akcyjnego. W którymś momencie inwestorzy uznają, że rentowność na poziomie, na przykład 2.5% jest wystarczająco kusząca, aby zredukować swoje pozycje akcyjne i przenieść część kapitału do bezpiecznych obligacji rządowych.
Szalenie trudno jednak określić czy poziom „atrakcyjności” rentowności obligacji wynosi 2%, 2.5% czy może 3%. W najnowszym raporcie Citigroup eksperci sugerują poziom w okolicach 2.45% jako dobry moment na zakup obligacji do swojego portfela.
Problem w tym, że to nie eksperci ustalają cenę obligacji na rynku wtórnym. Kurs obligacji uzależniony jest od decyzji milionów różnych inwestorów posiadających setki różnych celów i tysiące różnych horyzontów inwestycyjnych.
Niemniej, okolice rentowności w wysokości 2-2.5% faktycznie oznaczałyby, że zysk z obligacji przekroczy już poziom spodziewanej inflacji, a zatem może stanowić dobrą okazję do tego, żeby przemodelować nieco swój portfel inwestycyjny.
Więcej na temat zbawiennej roli obligacji w portfolio indywidualnego inwestora można przeczytać w artykule: „Jak uchronić się przed recesją?”
2021.02.16
Globalna pandemia i narzucony w jej efekcie lockdown miały zniszczyć wszystko, co stanie na ich drodze. Żadna firma…
2021.01.20
No bo jak inaczej można odebrać przekaz wtorkowego przemówienia przyszłej amerykańskiej Sekretarz Skarbu Janet Yellen?…
2020.11.23
Od dwóch tygodni Wall Street żyje relatywnie dobrym zachowaniem się kiepskich spółek i zaskakująco złym zachowaniem się…
2020.11.05
Joe Biden zdobył urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wprawdzie do formalnego ogłoszenia wyników brakuje jeszcze głosów z kilku…