W tym szaleństwie jest metoda.
Cła nie są celem Trumpa, lecz tylko narzędziem do zmuszenia państw do negocjacji.
Nie można było nałożyć ceł tylko na wybranych (Chiny), bo z automatu uruchomiło by to przerzut eksportu przez inne kraje tranzytowe (Wietnam, Ameryka Południowa).
Jeśli nakłada się cła na wszystkich, to mniejsze kraje chcąc uwolnić się od ceł, muszą także zobowiązać się, że nie będą działały jako tranzyt. Bo w przeciwnym razie dostaną łupnia cłami. I to cłami na całość ich eksportu, a nie tylko na jego część która obejmuje tranzyt.
Po drugie, te cła to rozporządzenia wykonawcze Prezydenta, a nie ustawy Kongresu. Mogą one więc zostać uchylone lub obniżone równie szybko jak zostały wprowadzone.
Ostatecznym celem jest wsparcie amerykańskiej produkcji i zrównoważenie deficytu handlowego (żadna to z resztą tajemnica), a tego nie da się zrobić bez osłabienia dolara w porozumieniu z innymi krajami.
Do tego potrzebna jest jednak współpraca tych krajów, które skupują dolara do trzymania rezerw (z nadwyżek eksportowych) pompując jego kurs. A nie jest to łatwe, bo dewaluuje to także ich wierzytelności (US Treasuries).
USA starają się je więc zachęcić kijem - cłami.... i marchewką - amerykanie zapewniają militarny parasol ochronny swoim sojusznikom, za który "trzeba jakoś płacić".
Druga sprawa to inflacja. Ona wystrzeliłaby po osłabieniu dolara. Dlatego Trump stara się najpierw doprowadzić do osłabienia cen surowców, zwłaszcza energii, co właśnie się dzieje (crude oil w dół).
Krótko mówiąc USA będą starały się zrobić coś w stylu
Plaza Accord z lat 80-tych.
A w co grają Chiny ? Wydaje się, że niezbyt żwawo zabierają się za przestawienie swojej gospodarki z eksportowej na konsumpcyjną.
Część komentatorów uważa, że grają trochę na przeczekanie, w myśl teorii, że USA nie walczą z Chinami, one walczą same ze sobą.
Może się bowiem okazać, że niezadowoleniu konsumenci, a tym samym wyborcy i politycy kongresu (niedługo wybory), a także biznes, będą naciskać na Trumpa w celu rozmontowania jego polityki.
A to stanowiłoby zwycięstwo Chin, które dalej mogłyby prowadzić
business as usual, który tak dobrze służył wzrostowi ich gospodarczej potęgi przez ostatnie 20 lat.
Chiny bowiem sztucznie utrzymują swój popyt wewnętrzny na niskim poziomie, by promować eksport, uzależniając i kolonizując gospodarczo inne kraje.