O tym mówi Wall Street
Wraca popyt na chińskie akcje

Coś się zmieniło. Po najgorszym roku w historii swojego istnienia chińskie spółki zaczynają w końcu wracać do życia. W ciągu ostatnich tylko dwóch tygodni akcje Alibaby wzrosły o 26%, akcje Meituan o 33%, DiDi o 51%, a Pinduoduo o 60%.

Takie zwroty w tak krótkim okresie są praktycznie niespotykane, a wszystko wskazuje na to, że to dopiero początek odbicia.

Fala euforii pojawiła się w ostatnich dniach, kiedy od chińskich regulatorów popłynęły sygnały sugerujące, że końca dobiega ciągnąca się od roku krucjata partii przeciwko monopolowi i rosnącej sile chińskich konglomeratów technologicznych.

Rozpętana w 2021 roku nagonka na tamtejsze spółki internetowe była głównym powodem tego, że w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy ich akcje spadły średnio o 70% (takie straty zanotował ETF KWEB w okresie od marca 2021 do kwietnia 2022 roku).

Oliwy do ognia dodała też presja ze strony amerykańskiej komisji ds. giełd grożąca delistingiem chińskich ADR-ów z parkietów w USA.

Potem przyszła wojna na Ukrainie i kolejna fala pandemii w Chinach, która doprowadziła do ponownych lockdownów w wielu miastach.

Dorzućmy do tego szalejącą na świecie inflację i problemy z łańcuchami dostaw, przyprawmy to ogólnym fatalnym sentymentem na światowych rynkach finansowych, który ciągnie się od początku 2022 roku, i mamy taki, a nie inny rezultat.

Skalę zniszczeń dobrze oddaje obrazek zamieszczony na końcu tekstu.

W ciągu dwunastu miesięcy splot różnych czynników posłał chińskie spółki w dół o 50-90%, co sprawia że ostatnie odbicie wydaje się niemalże niezauważalnym tikiem na wykresie.

Dzieje się tak dlatego, że odbicie liczone jest od o wiele niższej bazy kwotowej (od niższej ceny akcji), a więc kursy potrzebują pokonać w górę o wiele większy dystans niż pokonały w dół.

W końcu, jeśli akcje spadną o 50% ze 100$ do 50$, to następnie muszą wzrosnąć o 100%, aby wrócić do punktu wyjścia.

Dlatego ostatnie wzrosty, choć teoretycznie spektakularne, wcale nie muszą oznaczać, że pociąg już odjechał. Cały czas wygląda na to, że przed chińskimi spółkami jeszcze długa (i zyskowna) droga do osiągnięcia nowych szczytów.